To był dobry film. Noszę go ze sobą już od paru dni. To co się wydarzyło na Wołyniu wdarło się do mojej pamięci, zagościło w codziennym życiu, zmusza do zadumy i refleksji. Po filmie świat zewnętrzny przestał istnieć,wszyscy wyszli w ciszy, skupieni w sobie, jakby tam w głębinie własnej duszy szukali ocalenia. Chciałoby się napisać przed zezwięrzenceniem naszych czynów, ale tak naprawdę przed czymś jeszcze gorszym. W filmie, gdy wyławiają z rzeki obdarte ze skóry zwłoki księdza słyszymy: zwierzęta tak nie postępują, one nie pastwią się nad swoją ofiarją. Jedyne ocalenie, to ocalenie od nienawiści, która ze swej istoty jest ślepa, brutalna i często dotyka zupełnie niewinnych ludzi. Nawet Polacy w akcie zemsty mordują tych, którzy im sprzyjają, tylko ubranych w ukraińskie szaty. Cisza po filmie to najlepszy hołd, który możemy oddać bestjalsko pomordowanym, nieludzko torturowanym i dręczonym ludziom w imię czystości etnicznej i narodowej. W objęcich nienawiści ginie miłość, radość, życie, człowiek zabija człowieka, sąsiad sąsiada, brat , brata. We mnie cisza po filmie narodziła bunt. Bunt przeciwko słowom, które odgradzają narody , szczują na siebie nawzajem i wzywają do nienawiści. Mam przed oczami obraz z filmu, gdy dwóch duchownych w dwóch różnych Cerkwiach wygłasza kazanie oparte na tych samych słowach z Biblii. Jeden wzywa do pojednania między Polakami, a Ukraińcami, drugi święci narzędzia zagłady. To co wydarzyło się na Wołyniu pozazuje do czego może prowadzić droga widąca do nienawiści.